Czy robisz podsumowania miesiąca, kwartału lub roku? Czy patrzysz wstecz i analizujesz czego się nauczyłeś, dowiedziałeś o sobie lub odrzuciłeś? Ja robię i w tym wpisie podzielę się z Tobą wartymi uwagi 10 rzeczami, których nauczyłam się przez ostatnie 1,5 roku.
Ostatnie 1,5 roku to był szalony czas. Czas, w którym zaginałam czasoprzestrzeń i dowiedziałam się o życiu oraz o sobie więcej niż mogłabym sobie zażyczyć. Czas ciągłej nauki, odkrywania nowych możliwości i odwagi.
Dlaczego 1,5 roku, a nie rok? Dlaczego piszę to w lutym, a nie w styczniu kiedy to większość robi podsumowania?
Z końcem stycznia skończyła się moja niesamowita przygoda pracy jako Marketing Manager w Katalogu Marzeń. Doświadczenie, którego nie zamieniłabym na nic innego i które dało mi więcej niż mogłabym się spodziewać.
W czasie pracy w Katalogu dalej prowadziłam własną działalność, własne projekty, projekty innych klientów. Zaginałam czasoprzestrzeń i nie wiem skąd znajdowałam na to czas.
No dobra, wiem skąd znajdowałam na to czas. Pracowałam po kilkanaście godzin na dobę, także w weekendy. Wstawałam o 5 nad ranem i od razu siadałam do pracy, potem szybkie myju myju i jechałam do Katalogu. Po 16 albo miałam jakieś spotkania albo jechałam do domu do … pracy 😉
Zmęczenie? Może małe było, a może nawet duże. Już nie pamiętam, pamiętam ile się nauczyłam, dowiedziałam o sobie i tajnikach marketingu internetowego.
Jak to się stało, że ja, która uwielbia freelancing, pracę z domu, niezależność, podjęłam współpracę “etatową” z Katalogiem Marzeń? Po prostu potrzebowałam coś zmienić i szansa na taką zmianę natrafiła mi się przez “przypadek”. A ponieważ przypadkom trzeba czasem pomóc bardzo dziękuję Asi, CEO Katalogu Marzeń, za zaufanie i przyjęcie do zespołu.
Z Katalogiem pracowałam od czasu do czasu projektowo i trochę znałam firmę, działania, szanse i wyzwania. Mimo to bardzo się bałam tego kroku, nie wiedziałam czy będę potrafiła się dostosować i czy dam radę ciągnąć jeszcze inne projekty, z których nie chciałam rezygnować.
Jak tak teraz patrzę to chyba się udało.
Poniżej dzielę się z Tobą 10 obserwacjami i wnioskami odnośnie ludzi, pracy i marketingu internetowego 😉
1. Kocham tworzyć podcasty – swoje i dla innych!
Uwielbiam tworzyć podcasty, co ciekawe niekoniecznie swoje podcasty! W Katalogu Marzeń wpadliśmy na pomysł podcastu Asi (CEO) Napędzani Marzeniami.
Podcast jest o tym jak spełniać marzenia, co nas do tego motywuje, dlaczego jedni dążą do ich realizacji, a inni są bierni.
Byłam odpowiedzialna za cały projekt, od strategii do opublikowania pierwszych odcinków. Wyzwań było dużo: stworzenie strony, wybór sprzętu, przetestowanie wszystkiego, pomysłów na tematy rozmów itd.
Po trzech pierwszych odcinkach, gdy siedziałam z tyłu za kamerą (nagrywaliśmy także wideo) i pilnując czy wszystko się nagrywa, zrozumiałam, że to mnie niesamowicie kręci!
Lubię tworzyć swoje podcasty, rozmawiać z gośćmi, a potem to publikować. Jednak równie fajne jest obserwowanie tych rozmów, pilnowanie czy wszystko gra, a potem koordynacja montażu, publikacji i promocji!
Przejmuje się trochę emocji rozmówców, wchodzi się w świat, o którym rozmawiają i uśmiecha pełną gębą obserwując ich zaangażowanie w rozmowę.
Ponieważ czuję się trochę matką chrzestną Napędzani Marzeniami i cieszę się, że teraz podcast jest tworzony dalej pod okiem rezolutnej Agnieszki.
Słuchasz podcastów? A może masz swój? A może planujesz ruszyć z podcastem?
Przy okazji podziękowania dla Kamila Dudzińskiego, który przejął za mnie ogarnięcie opublikowania pierwszego odcinka, kiedy to ja podziwiałam piękny Budapeszt 😉
2. A gdyby tak zorganizować konferencję?
Organizacja eventów to nie taki łatwy temat jak mogłoby się wydawać. Niby co za problem odezwać się tu i tam, aby dostać za darmo lokal. Co za problem pozyskać sponsora do promocji trendy tematu…
A no jest problem. A przekonałam się o tym bardzo dosadnie po raz drugi współorganizując konferencję z okazji Międzynarodowego Dnia Podcastów. Nie przewidzieliśmy wielu rzeczy, wiele rzeczy nas bardzo zaskoczyło, zwłaszcza zainteresowanie imprezą i brak biletów na miesiąc przed.
Na szczęście udało się! Znaczy my podołaliśmy. Uczestnicy byli zadowoleni, prelegenci również, a my jeszcze bardziej! Dzięki Krystian, Krzysiek, Jędrzej i ekipo organizacyjna 🙂
Robiłeś kiedyś jakiś event? A może zajmujesz się tym na co dzień? Jeśli to drugie to szacun! Ukłony do pasa!
3. Achhh Ci klienci! Kiedy im odmawiać
Brak klientów nie jest fajny, ale ich nadmiar równie trudny. Gdy masz za dużo propozycji współpracy i wszystkie wydają się ciekawe to trzeba nauczyć się wybierać. I to nie jest proste zadanie!
Niestety, ale niektórym projektom trzeba powiedzieć: nie. Warto spisać sobie kryteria jakim współpracom mówimy tak, a jakim nie. A jeśli rezygnujemy z jakiejś propozycji to nie zostawiajmy klienta samemu sobie, jeśli mamy możliwość polećmy mu kogoś innego, kogoś komu samym sobie byśmy go polecili.
Może się wydawać, że nie ma nic trudnego w oddaniu klienta lub po prostu rezygnacji ze zlecenia. Jest jednak inaczej, pamiętaj, że rezygnujesz nie tylko z projektu, ale także z wynagrodzenia i nowych doświadczeń.
Umiesz zrezygnować z kuszących propozycji dodatkowego zarobku jeśli np.”nie masz już czasu, no chyba, że… jeszcze po 22 coś zrobisz”?
4. Wstawanie o 5 rano ma swoje zalety, ale…
Jeśli faktycznie milionerzy wstają o 5 i to jest jeden z powodów ich sukcesu to ja nie będę milionerką 😀 Żartuje sobie oczywiście z tym, że wstawanie o 5 to wyznacznik sukcesu, a przynajmniej ja w to nie wierzę.
Przez 1,5 roku prawie codziennie wstawałam o 5 rano, aby jeszcze przed pójściem do biura obrobić jak najwięcej dodatkowych projektów od klientów jakich miałam.
Nie ukrywam, ta godzina między 5 a 6 rano była chyba najbardziej produktywną godziną w ciągu dnia (jechałam na “speedzie”, bo: Chmielewska masz tylko godzinę, zasuwaj jak z motorkiem w kuperku).
Ceniłam sobie ten czas, nikt nie przeszkadzał, nic nie rozpraszało. Jednak było to bardzo trudne w realizacji, gdy dookoła dzieją się rzeczy typu spotkania ze znajomymi, meetupy, inne atrakcje, a Ty zmywasz się po 20:30, bo o 22 musisz już spać.
Nie dość, że z natury jestem domatorką i wolę pobyć w domu, to tu jeszcze bardziej odcięłam się od ludzi. A opuszczanie spotkań o 21 wiązało się z “wyjściem po angielsku”, tłumaczeniem się dlaczego tak wcześnie idę do domu, a w czasie spotkań myślami: po co ja tu przyszłam, skoro już muszę uciekać.
Widzę zalety wstawania o 5, trochę żałuję, że to nie dla mnie (sprawdzałam przez 1,5 roku ;)) i zazdroszczę tym, którym wystarcza 6 godzin snu na dobę!
A Ty o której wstajesz? Jeśli nie testowałeś wstawania o 5 rano to polecam spróbować. Bo może się okazać, że Ty masz potencjał na milionera 😉 (i skorzystasz z zalet czasu w porannych godzinach).
5. Nie każdy nadaje się na menedżera
To fakt niezaprzeczalny. Teoretycznie można się tego nauczyć, ale i tak nie każdy ma ku temu kompetencje.
Bycie menedżerem-liderem nie polega tylko na zarządzaniu zadaniami i dowożeniem wyników, to przede wszystkim praca z ludźmi, ich emocjami, problemami, potrzebami. Nie da się tego nauczyć jak pisania czy dzielenia pod kreską.
Można być menedżerem-liderem i można też zarządzać ludźmi. Jednak to nie jest to samo.
Przekonałam się o tym bardzo dobrze i jak to ja zbyt ambitnie podeszłam do tematu. Myślałam, że to proste i tak od razu będę liderem/przywódcą/etc. bez wcześniejszego doświadczenia, w nowej firmie, w nowej sytuacji.
Naczytałam się różnych książek i zamiast małymi kroczkami uczyć się tego trudnego zadania to ja siup od razu chcę być takim wiesz, full wypas turkusowym przywódcą 😀
No nie, nie z moim charakterem i projektowym podejściem do pracy.
Teraz wiem, że ja chcę robić rzeczy, być kumpelą, pracować na równym poziomie i skupić się na efektach.
Na dziś muszę odpocząć od tego “managementu” (nie lubię słowa zarządzanie ludźmi). Może w przyszłości… znów podejmę wyzwanie, ale już inaczej, wolniej, wyrozumialej dla siebie, spokojniej.
Doświadczenie jednak niesamowite, mam tylko nadzieję, że nikt z zespołu za bardzo na nim nie ucierpiał. Zwłaszcza, że zespół najlepszy jaki znam!
Jesteś menedżerem? Mam zespół pod sobą? Jak Ci z tym? Może masz jakieś rady?
6. Testuj i rób audyty
Bo to, że dziś działa lub u programisty działa to wcale nie znaczy, że naprawdę działa 😉
Ile to ja razy się spotkałam u klientów, że:
- zapis do newslettera był, ale adresy wpadały w…. nicość – było samo okienko, bez integracji z jakimkolwiek systemem
- linki na stronie kierowały do stron na serwerze testowym, czyli w sumie potem też nigdzie
strona na desktopie wyglądała super i działała bez zarzutu, za to mobile… brak słów - coś się wysypało w którymś z kroków koszyka i klienci nie mogli skorzystać z niektórych form dostawy czy metod płatności,
- kontakt z obsługą klienta był jak „wejście do gabinetu Pani z dziekanatu”. Marketing jest ważny, ale obsługa klienta również jest bardzo istotna. Jeśli nawet skłonimy do zakupu, a nawali kontakt ze sklepem, to możemy stracić nie tylko klienta, ale i jego znajomych i osoby, które natrafią na negatywną opinię w sieci
- taniej, oby tylko taniej. Nie oszczędzaj na dobrym specjaliście od Google i Facebook Ads – to świetne źródła konwersji i zwiększania zasięgu, jednak robione byle jak będą świetnym sposobem na przepalanie budżetu,
- nie wiadomo było, kto ma dostęp admina do konta na Facebooku. Sam, i jeszcze raz SAM, zakładaj konta w różnych systemach, stronach, serwisach na adres e-mail, do którego ma dostęp szef/jest to ogólny adres firmowy. Nie zlecaj tego komuś z zewnątrz, nie zakładaj konta na adres e-mail, do którego może nie być za jakiś czas dostępu. Stwórz sobie specjalny adres do takich rzeczy (np. marketing@….) i na niego zakładaj konta. Bo wiesz, jak zniknie zleceniobiorca lub pracownik, to może też zniknąć dostęp – np. do konta na FB, systemu mailingowego czy dysku w chmurze.
- nie było konwersji. Jeśli masz ruch na stronie, ale nie masz konwersji to nim zaczniesz szukać osoby, która ulepszy/upiększy stronę, sprawdź czy ten ruch to Twoja grupa docelowa! Bo jeśli sprzedajesz aparaty do mierzenia ciśnienia, a na stronę napędzani są 20 latkowie, to konwersji za wiele nie będzie (może przed Dniem Babci i Dziadka).
Bądź mądry, nie popełniaj błędów innych, słuchaj czasem Agaty 😉
7. Nie zakładaj złych intencji
Ktoś krzywo zerknął? Może myślał o czymś co go wkurzyło w rozmowie z klientem.
Ktoś ma poważną/złą minę, gdy omawiacie jakiś projekt lub prosisz o pomoc? Może tak wygląda jak słucha i chce zrozumieć?
Ktoś mówi głosem, który dla Ciebie wygląda na wredny? Może ma taki głos? Może w brzuchu mamy mu się struny głosowe tak poukładały.
Ktoś Ci nie powiedział o wyjściu na obiad? Może po prostu zapomniał, niechcący Cię pominął, robił kilka rzeczy na raz.
Ktoś zwrócił Ci uwagę, że lepiej coś zrobić inaczej? Czy naprawdę Cię wyśmiał? Czy może chciał usprawnić Twoją pracę?
I ja, i Ty, zastanów się nim pomyślisz, że on jest przeciwko Tobie!
Dzięki Asia B. za zdanie: Nie zakładaj złych intencji
8. Korzystaj z możliwości technologii – pisanie mówiąc do telefonu
Pracując w Katalogu Marzeń i jeszcze prowadząc podcast, bloga, szkolenia zewnętrzne, projekty klientów i czasem śpiąc, naprawdę miałam mało czasu. Można optymalizować pracę, ale w pewnym momencie mogą się skończyć pomysły.
Odpisywać na maile możesz w kolejce w sklepie.
Uczyć się słówek z angielskiego możesz w tramwaju.
Omawiać jakieś kwestie biznesowe możesz gotując obiad.
Możesz umawiać się na spotkania on-line zamiast w siedzibie klienta.
Możesz uczyć się delegowania zamiast “ja to zrobię lepiej”.
Masz prawo odrzucać mało intratne i ciekawe propozycje współpracy.
Ale co jeszcze? Ano jeśli piszesz artykuły na zlecenie to… możesz mówić do telefonu podczas tworzenia pierwszej wersji artykułu!
Nie musisz siedzieć przy komputerze. Jeśli potrzebujesz się przewietrzyć, ale masz deadline na oddanie tekstu, to wyjdź na dwór, przespaceruj się i pisz mówiąc- telefon świetnie radzi sobie z transkrypcją mowy na słowo pisane – w iphone dodatkowo jak mówisz “kropka” to telefon pisze “.”, jak mówisz “otwórz nawias” to telefon zapisuje “(“.
Rzecz jasna inaczej piszemy, a inaczej mówimy, inaczej kształtują się myśli i zdania. Ale do tworzenia pierwszej wersji to świetny sposób!
Ile ja tak artykułów napisałam to głowa mała! I wcale nie ubyło mi zleceń copywriterskich.
9. Banał: Wyłącz powiadomienia
Słyszałeś to pewnie nie raz. I może nawet przyznajesz temu rację, wiesz, że powiadomienia rozpraszają, wyrywają ze stanu skupienia, utrudniają pracę.
Ale czy wyłączyłeś powiadomienia?
Mówię także o tych w messengerze. Jeśli tak to dobra robota!
Ja od dawna uciekam od wszelkiego rodzaju powiadomień i wiem, że jeśli ktoś będzie miał do mnie coś pilnego to zadzwoni. Komunikatory służą do asynchronicznej komunikacji, a jak chcesz pogadać to zadzwoń.
Nie lubisz dzwonić? Ja też nie lubię. Ale to tym lepiej dla nas, szybciej załatwimy co masz do załatwienia 😀
Rzecz wiadoma, nie jestem jakimś dzikusem. W niektórych apkach mam powiadomienia. I nie, nie jest to Tinder 😉
Powiadomienie mam np. w aplikacji…uwaga: Przypomnienia! I tam trafiają naprawdę ważne rzeczy, takie co jak wrzucę do kalendarza, to mogą umknąć w natłoku innych ważnych spraw.
Powiadomienia też czasem włączam jak chcę nauczyć algorytmy: tego człowieka posty wyświetlaj mi robocie, bo są dla mnie wartościowe, ciekawe i chcę je widzieć. Jak algorytm załapie moją potrzebę to powiadomienie wyłączam.
10. Nie bój się dzielić wiedzą z klientami
Mam taką zasadę, że jeśli wiem, że klient może zrobić coś sam, i ma do tego zasoby czasowe lub pracowników, i wyjdzie to mu dużo taniej niż jak ja to będę robiła, to mu to mówię.
Jestem świadoma, że moja roboczogodzina jest za wysoka na niektóre zadania. Nie zamierzam jej jednak zmieniać, bo wciąż to moja godzina i ma taką wartość jaką jej nadałam.
Z drugiej strony sumienie (taka jest dobra!) nie pozwala mi wyceniać czegoś drożej niż jest to tego warte.
No chyba, że klient chce i jest świadomy, że może zrobić to taniej albo wie, że nauczenie się czegoś będzie go więcej kosztować. To wtedy spoko. Działamy.
Jednak jeśli stwierdzamy, że ja zrobię to i to, a potem przekażę piłeczkę klientowi to zwykle umawiamy się na krótkie szkolenie pracownika.
W innej wersji ja po prostu nagrywam co robię i klient może się sam tego nauczyć i wracać do nagrania kiedy potrzebuje.
Ja widzę w tym dużą wartość dla klienta i dla siebie. Może i Ty też tak zrobisz?
I takie jeszcze w bonusie #kurczakoelcho: Dbaj o relacje, ale nie o wszystkie
Kolejny banał no nie? Ale ja długo wybaczałam za wiele. Ktoś mógł mi wbić nóż w plecy, a ja dawaj, zabiegałam o zgodę, o przywrócenie relacji, “zapominałam”, że bolało, że krew się lała, że to się pewnie powtórzy. W końcu Harmony(na dole info co to) na pierwszym miejscu.
Ale gdy prawie wcale nie miałam czasu, a jak go miałam to dużo myślałam, coś zrozumiałam. To nie o to przecież w życiu chodzi by zabiegać o ludzi, dla których jesteś nieistotnym etapem w życiu. Nie o to chodzi by zabiegać o ludzi, którzy nie szanują Twoich wartości, decyzji, obaw i uzasadnionych “nie”.
Jeśli ktoś ma pilne rzeczy do zrobienia (konwersacje na messengerze, maile, telefony etc.) podczas wspólnie spędzanego czasu to jasno Ci pokazuje, że jesteś, ale jakby Cię nie było to też byłoby spoko.
Nie jesteś dla niego priorytetem, więc nie trać jakoś energii na tę relację, jak macie wspólne tematy i zainteresowania, to bądźcie znajomymi, ale nie nadwyrężaj się dla tej znajomości. I co ważne nie oczekuj od tej osoby niewiadomo czego, zwłaszcza jeśli niczego Ci nie obiecała.
Od takie tam życiowe filozoficzne rozkminy 😉
O co chodzi z tym Harmony?