“Pokaż mi swój ulubiony gadżet, a powiem Ci jakim człowiekiem jesteś.” – tak chyba mogli by zaczynać nowe znajomości Wojtek i Kinga, którzy na gadżetach znają się jak mało kto. I nie mam tu myśli gadżetów erotycznych, tylko zabawne, bardziej lub mniej przydatne przedmioty, które ucieszą każdego. Wojtka i Kingę poznałam jakiś czas temu i przyznam, że pokochałam ich szczerze od pierwszej chwili. Zawsze radośni i weseli, mimo ogromu pracy jaki poświęcają swojemu sklepowi z gadżetami 4gift.pl
„…najlepszym wskaźnikiem są ludzie.”
Agata Chmielewska: Cześć i czołem! Żyjecie po okresie około świątecznego szaleństwa, który u Was trwa już od września? Jak oceniacie ten rok? Udany?
Kinga Kałuzińska: Hello Agata! Bardzo, bardzo udany! Ale wiesz, wskaźniki, wzrosty i statystyki to jedno. O tym najlepiej wypowiada się Wojtek. Poza wszystkimi szumnymi określeniami jak zadowolenie klienta, ambasadorzy marki czy marketing szeptany – najlepszym wskaźnikiem są ludzie. To, że wracają do nas po świętach to najlepszy dowód na to że… prezent się udał!
Wojtek Latoszek: Chyba spokojnie możemy powiedzieć, że to był udany rok, szczególnie jeśli patrzeć na wskaźniki wzrostu, gdzie robiliśmy 30-100% wzrostu w zależności od miesiąca. Udało nam się wprowadzić kilka bardzo fajnych linii produktowych, pozyskaliśmy i przetestowaliśmy nowych dostawców i powoli wchodzimy w kolejne segmenty rynku. Krótko mówiąc jest dobrze, ale wiadomo, zawsze może być lepiej. Lista rzeczy, których nie zrobiliśmy jest pewnie dłuższa niż te które nam się udały. Na razie cieszymy się grudniowymi wzrostami i szykujemy plany na kolejny rok.
AC: Zadam teraz pytanie, które pewnie zadają Wam wszyscy, ale przyznam, że sama jestem ciekawa odpowiedzi, a jakoś nigdy nie było okazji zapytać. Zatem skąd pomysł na sklep z gadżetami?
WL: Miałem kiedyś wizję. Wizję sprzedaży najlepszych prezentów…. 🙂 A tak na serio to dawno, dawno temu pracowałem w branży prezentowej i sporo rozmawiając z Kingą doszliśmy do wniosku, że można robić wiele rzeczy lepiej. W 2010 nadarzyła się okazja żeby od słów przejść do czynów i voila. W taki sposób w 2017 mamy solidną pozycję w naszej niszy. Wiesz, taki typowy overnight success 🙂
„jeśli ktoś myśli, że wystarczy postawić stronę i robić to minimalnym nakładem pracy to niestety buja w obłokach.”
AC: Czy jest potencjał na sklepy z takim asortymentem na rynku polskim? Czy zapełniliście tę niszę? 🙂
KK: Zawsze będzie konkurencja i miejsce dla wielu podmiotów. Tak sobie myślę, że jeśli jesteś sam na rynku to coś z Twoją niszą jest nie tak. Nie robimy sztuki dla sztuki. Dajemy od sześciu lat okazję naszym klientom żeby zaskoczyć bliskich oryginalnym prezentem na niemal każdą okazję. Ale jeśli ktoś myśli, że wystarczy postawić stronę i robić to minimalnym nakładem pracy to niestety buja w obłokach. Budowanie silnego, konkurencyjnego brandu to nie praca po godzinach – albo to, co robisz Cię nakręca i jesteś w stanie się temu poświęcić, albo szybko nauczysz się że trzeba mieć twardy tyłek.
WL: Potencjał i miejsce na pewno są, szczególnie że prezentem czy gadżetem możesz określić prawie wszystko. Kwestia tego czy jesteś w stanie sprzedać to klientowi, właściwie to sprzedać w taki sposób żeby wrócił do Ciebie i chciał więcej. Wiemy co dokładnie chcemy sprzedawać, jak to ma wyglądać i krok po kroku staramy się realizować naszą wizję.
AC: Co było najtrudniejsze na początku, a co teraz Was najbardziej irytuje, utrudnia pracę czy rozwój sklepu?
KK: Myślę że na początku to my sobie dość bezstresowo skoczyliśmy na głęboką wodę. Jasne, że mieliśmy doświadczenia w biznesie, to wszystko pomogło nam dobrze wystartować. Duuuużo musieliśmy się nauczyć np. o budowaniu społeczności, komunikacji, budowaniu marki, automatyzacji i innych aspektach prowadzenia firmy. Taka żmudna dłubanina, która na dobrą sprawę się nie kończy, tylko po prostu staje się z czasem trochę łatwiejsza. Myślę że najwięcej rozbija się o szczegóły techniczne. Silnik strony to jedno, a my sobie np. wymyślamy że fajnie byłoby mieć jakąś funkcję tylko ona jak dotąd nie istnieje. Ale nie chodzi o to żeby usiąść i płakać że czegoś się nie ma, tylko znaleźć jak najszybciej rozwiązanie problemu.
WL: Odpowiem krótko – na początku najtrudniejszy był brak kasy. Jak nie stać Cię na wprowadzanie nowych przedmiotów, rozwijanie firmy czy inwestowanie to wpadasz w doła. Plus jest taki, że od samego początku pracujemy razem i gdy jedno z nas popadało w melancholię to zawsze jakoś sobie pomagaliśmy. W sumie dalej trochę tak to działa.
AC: A gdybyście tak mogli zmienić jedną rzecz z początku swojej działalności to co to by było?
KK: Nic. Dla mnie osobiście każde doświadczenie życiowe jest ważne. To co mówiąc kolokwialnie schrzaniliśmy i to co nam się udało. Bo z każdej rzeczy jesteśmy w stanie wyciągnąć naukę. A im więcej coś wymagało od nas pracy – tym więcej wynieśliśmy z tego doświadczenia. Jeśli coś Ci przyszło bez wysiłku, to znaczy że nie było wyzwaniem, więc nie możesz mówić o sukcesie. Uważam, że 4gift to silny, fajny brand. I nie dlatego że to moje widzimisię i zaklinanie rzeczywistości tylko to wniosek płynący z kontaktu z klientem i mediami. Tu i teraz jest dobrze, a przeszłość to już coś czego nie zmienimy więc można się z niej tylko uczyć i przeć dalej.
WL: Wystartowałbym z większą ilością kasy, ale z drugiej strony takie myślenie powoduje przekładanie launchu produktu w nieskończoność. Może nawet powinniśmy ruszyć jeszcze wcześniej? Ciężko powiedzieć. Staram się nie hipotetyzować.
AC: Wiem, że działacie w Social Media, a czy inne formy promocji też stosujecie? O e-mail marketing i marketing automation nie pytam, bo liczę że wspólnie ruszymy z tym tematem 😉
KK: Fb i TT to standard i must have. Od początku staramy się testować każde nowe narzędzie i być tam gdzie klient. Jak powstał Pinterest i jego klony – testowaliśmy. Instagram mimo, że pozbawiony analityki okazuje się super narzędziem do tworzenia wizerunku i takiej bezpośredniej komunikacji, dużo bardziej naturalnej niż suche informacje prasowe. Właściwie to jeśli jesteś w stanie dotrzeć z przekazem do swojej grupy docelowej jakimś narzędziem, nawet jeśli inni by mówili, że to strata czasu bo u nich nie działa – testuj. Inna sprawa to już stworzenie spójnej strategii. Mówię tak ogólnikowo bo ciężko wymienić wszystkie kanały komunikacji i formy promocji których używamy. Ale wiedz jedno – jesteśmy ciągle głodni! Mamy plan na 2017 rok i będziemy działać na 200% jeśli trzeba, ale teraz ciiii bo jeszcze się wygadam z naszych planów i zapeszę.
WL: Tak, jasne. Szczególnie ciągle nieodzowne SEO i SEM. Cegiełka po cegiełce budujemy też markę, co procentuje najlepiej. Planujemy mocno wrócić do pracy nad treściami, bo brakowało nam tego ostatnio, a jest to coś od czego wychodziliśmy startując z firmą.
AC: Właśnie rozpoczął się nowy rok. Jakieś cele sobie założyliście na ten rok? Czy może płyniecie z falą, bez planowania?
KK: Planujemy, planujemy! Ostatnio słuchałam podcastu Michała Szafrańskiego i dużo pomógł mi poukładać w głowie. I myślę sobie, że bez planowania i strategii to nawet nie można ciastek upiec, a co dopiero firmę prowadzić! Jest plan, jest kalendarz, jesteśmy zgranym teamem i motywujemy się nawzajem lepiej niż czołowi trenerzy personalni. Dreamteam 4gift odpoczął po świętach i jest gotów do akcji!
WL: Konkretne cele będziemy dopiero określali. Na pewno w tym roku mocno postawimy na treści, zarówno na samym 4gift jak i wokół niego. Do tego ucinamy wszystkie projekty zewnętrzne, którymi jeszcze trochę się zajmowaliśmy. Ja na pewno rezygnuję z większości wystąpień i szkoleń, które prowadziłem. Bardzo lubię tę część mojej pracy, ale po prostu jest zbyt absorbująca. Mam nadzieję, że uda się też wreszcie spiąć większość naszych działań marketingowych w spójną całość.
AC: Jak wiecie ja unikam wszelkich gadżetów. Nie dlatego, że ich nie lubię (oj lubię bardzo), ale chciałabym mieć wszystko i nigdy nie wiem co chcę najbardziej 😉 A co u Was cieszy się największą popularnością? Jaki typ gadżetów najbardziej cieszy naszych rodaków?
KK: Kubeczki – kubeczki wszędzie, jak w tym memie z ToyStory. A wierz mi, Wojtek zarzekał się że nie będziemy sklepem z kubeczkami. Ale co zrobisz skoro raz: to nadal najpopularniejszy prezent wśród naszych klientów. A dwa: nasi dostawcy mają coraz to nowsze, odjechane modele. Na drugim miejscu stawiałabym zaparzaczki do herbaty i tu klienci potrafią złożyć bardzo fajny komplet z kubkiem. Dalej to już akcesoria do alkoholu od takich na imprezę po ekskluzywne. A co do tego problemu “chcę je wszystkie” to nie martw się, też tak mam. Tego się nie da wyleczyć, z tym trzeba po prostu żyć i cieszyć oko fajnym designem na co dzień.
WL: Najbardziej chyba lubię całą linię gadżetów ze Star Wars. To naprawdę dobrze przemyślane pod każdym względem produkty, które mają swoich fanów na całym świecie. Zahaczają mocno o fantastykę, którą namiętnie czytam a do tego często są praktyczne. Poza tym wszelkiego rodzaju rzeczy dla geek-ów. Nie ma co ukrywać, że sam jestem trochę nerdem 🙂
AC: A właśnie, macie też zamówienia z zagranicy, czy działacie tylko na rynku polskim?
KK: Mamy ale to może promil w całej sprzedaży. Ale do takiego klienta Wojtek podchodzi zawsze indywidualnie więc on może więcej powiedzieć w tym temacie.
WL: Z reguły zamawiają u nas Polacy, którzy mieszkają w Wielkiej Brytanii lub Niemczech. Dużo nie ma tego typu zamówień, ale też nie promujemy się w żaden sposób z wysyłką zagraniczną. Wręcz sami staramy się ograniczyć ilość tego typu paczek. Na chwilę obecną skupiamy się na rynku Polskim, tutaj mamy jeszcze sporo do zrobienia. Wyjście poza nasze granice jest jak najbardziej w planach, ale wymaga to sporych nakładów finansowych i przede wszystkim bardzo dużo ciężkiej pracy. Za wzór stawiamy sobie w tej kwestii Answear.
„…najlepsze co możesz zrobić na początku, to podzielić pracę między ludzi w firmie.”
AC: Jest Was dwójka. Pracy przy sklepie internetowym i showroomie ogrom. Jak sobie z tym radzicie? Macie jakiś podział pracy? Organizujecie ją sobie w jakiś sposób?
KK: Od początku mamy podział pracy mimo, że możemy w razie potrzeby wymieniać się obowiązkami. Myślę, że najlepsze co możesz zrobić na początku, to podzielić pracę między ludzi w firmie. Czasem to się udaje zrobić dobrze od razu, czasem wyjdzie dopiero w przysłowiowym praniu ale byłoby bez sensu gdyby ludzie rotowali zadaniami. Każdy jest w czymś dobry, trzeba to umieć tylko docenić i wykorzystać. To taki złoty środek – ale działa od pierwszego dnia, serio. Druga rzecz to umieć działać jako zespół i na przykład dostosować swój harmonogram do sposobu pracy kogoś innego. I nic tu nie pomogą grafiki czy wykresy jeśli nie będzie dobrej woli. Ot – cała filozofia.
WL: Dokładnie to co Kinga mówiła – jasny i klarowny podział obowiązków to absolutna podstawa. Wiemy co dokładnie mamy robić i gdzie potrzebujemy w razie czego wsparcia. Jesteśmy na tyle zgrani, że realizujemy ilości zamówień z którymi dużo większe zespoły mają problem.
AC: Jestem fanką aplikacji, zwłaszcza aplikacji do zarządzania zadaniami. Korzystacie z jakiejś? Jeśli tak to czemu akurat z niej?
KK: A ja od lat działam w trybie “stary dobry zeszyt”. Może to staroświeckie, ale najlepiej pracuje mi się na zwykłych ręcznych notatkach plus kalendarz googla. Trochę w myśl “good enough” ale serio apki u mnie nie zdają egzaminu. Jak Kamila Kiersznowska – przestaję z jakiejś korzystać jak mam za dużo “to do”.
WL: Testowałem naprawdę dużo różnych aplikacji, ale jedyna której jestem wierny to Trello. Tylko w nim udaje mi się zachować jakikolwiek porządek i nie zniechęcić się po miesiącu. Generalnie nie jestem fanem trzymania się sztywnych metodyk jeżeli chodzi o realizację zadań i staram się po prostu robić tak żeby było dobrze.
AC: Kinga mam tak samo – też przestaję jak mam za dużo „to do” 😉
Znacie słowo “urlop”? Ja przyznam szczerze, że nie, ale na mieście słyszałam, że coś takiego istnieje 😉
KK: A słyszałam o nim, babcia mi kiedyś opowiadała 😛 Żartuję. Jasne że robimy sobie czasem wolne. I mimo, że piszę o sobie “pracoholik” to bez tego negatywnego wydźwięku. Ja jestem zakochana w swojej pracy, w tym jakie możliwości mi ona daje. Ale jak któreś z nas ma dość to wtedy robimy “time out” i bierzemy oddech. Raz to będzie wieczór z serialem, leniwy dzień w domu, spotkanie z przyjaciółmi albo wizyta u rodziny. A że ja jestem absolutnie zakochana w moim psie to wyprowadzać Diigo jeździmy przy każdej wolnej okazji. Ale taki urlop w sensie “wyjeżdżam na tydzień i nic mnie nie obchodzi” jakoś do mnie nie pasuje. Po to stworzyliśmy sobie fajną firmę żeby mieć też z niej trochę funu. Może kiedyś, na razie za dużo czeka na nas wyzwań.
WL: Tak, kiedyś miałem wolne 🙂 Generalnie pracujemy naprawdę dużo, ale też staramy się oderwać i mieć czas na spotkanie ze znajomymi. Jakiś poziom work-life balance udaje nam się utrzymać, chociaż jest ciężko.
„Nie da się prowadzić firmy przez 8h i totalnie od tego potem odcinać.”
AC: Potraficie oddzielić pracę od życia prywatnego? Wszyscy wiemy jak to istotne, choć trudne do realizacji prowadząc własny biznes. Jak jest z tym u Was?
KK: I tak i nie. Od ponad 10 lat się znamy, od sześciu lat prowadzimy firmę razem i zawsze jesteśmy równorzędnymi partnerami. Ale w firmie dla klientów zawsze “kolega i koleżanka”. Może to zabrzmieć śmiesznie, ale tak jest dużo łatwiej w pracy z klientem. To taki trochę formalizm jednak dla mnie – must have w obsłudze klienta i byciu profesjonalistą. A poza pracą – myślę, że mega budujące jest gdy umiesz docenić profesjonalizm kogoś kto po kolacji zmywa naczynia 😛 Dla nas to po prostu życie – takie prowadzimy, w takim jesteśmy szczęśliwi, cóż… można powiedzieć że romansuję z szefem ;P
WL: Podobno szef powinien mieć romans z sekretarką! Damn, nie mamy sekretarki i często to ja odbieram telefon. A tak na serio to jedno i drugie są w jakimś stopniu nierozłączne, dlatego nie stawiamy jakichś sztucznych granic. Jeżeli chcemy pogadać o jakimś pomyśle po pracy to to po prostu robimy. Najważniejsze jest chyba to żeby taki tryb życia Ci pasował. Nie da się prowadzić firmy przez 8h i totalnie od tego potem odcinać.
„Widzę u Ciebie potencjał na sklep z akcesoriami dla kurczaków, albo platformę do konfiguracji dodatków do płatków owsianych :)”
AC: To już Was nie zamęczam. Wiem, że pracowity czas za Wami. Jeszcze tylko na koniec ostatnie pytanie. Gdybym chciała otworzyć sklep internetowy z “czymś tam” to mam jeszcze szansę na sukces czy już pozamiatane? A jeśli tak, to od czego powinnam Waszym zdaniem zacząć?
KK: Jak mówiłam, miejsce na rynku się znajdzie, chociaż sukces zależy od ogromnej liczby czynników. A od czego zacząć? Hmmm od podstaw: podaż, popyt, bycie sobą!
WL: Jasne że jest szansa na sukces. Kwestia pomysłu na markę i obudowania jej odpowiednimi cegiełkami tak żeby wszystko grało. Widzę u Ciebie potencjał na sklep z akcesoriami dla kurczaków, albo platformę do konfiguracji dodatków do płatków owsianych 🙂
AC: Wojtek zdobyłeś moje serce po raz enty!
Serdecznie dziękuję Wam za poświęcony czas i trzymam kciuki za dalsze sukcesy!
Takich wywiadów mogę udzielać co dzień! Polecam tego wywiada, tego wywiadowcę, tę wywiadówkę i tych zwywiadowanych 😀 A tak na poważnie – to była czysta przyjemność i mam nadzieję jeszcze nieraz z Toba Agato porozmawiać 😀 Dzięki wielkie 🙂
to ja dziękuję <3
To ja też dziękuję! (za czytanie :))
<3
Takich wywiadów mogę udzielać co dzień! Polecam tego wywiada, tego wywiadowcę, tę wywiadówkę i tych zwywiadowanych 😀 A tak na poważnie – to była czysta przyjemność i mam nadzieję jeszcze nieraz z Toba Agato porozmawiać 😀 Dzięki wielkie 🙂
to ja dziękuję <3
To ja też dziękuję! (za czytanie :))
<3
w roli klienta są równie fantastyczni
<3